Psy są zwierzętami najbardziej zależnymi
i najbliższymi człowiekowi ze wszystkich stworzeń żyjących na ziemi. Człowiek
latami udomawiał psa aby stał się jego towarzyszem, pomocnikiem i stróżem
domostwa. W ostatnich latach w Polsce znacznie wzrosło zainteresowanie ludzi
zwierzętami jakimi są psy. Ludzie zaczęli dbać o ich dobro, rozpoczęli walkę
przeciwko ich bestialskiemu traktowaniu przez nieświadomych, niewrażliwych
ludzi, którzy uważali, że miejscem psa jest buda, a najlepszą obrożą łańcuch.
Pomogło w tym nagłaśnianie przez media życia tych biednych zwierząt w
schroniskach, a także ujawnianie jak traktowane są zwierzęta w pseudohodowlach.
Dzięki panującej modzie „na psa” coraz więcej ludzi decyduje się na posiadania psa, jednakże często są oni
zupełnie nie przygotowani teoretycznie na przybycie nowego członka rodziny.
Przez co właściciele nie znający predyspozycji do danych zachowań wybranej
przez siebie rasy zaczęli borykać się z problemami wychowawczymi swoich pupili. W związku z tym pojawiło się wielu
treserów psów oraz metod szkoleniowych ułatwiających ich ułożenie.
Obecnych w
Polsce treserów psów prowadzących szkółki, z jakimi do tej pory miałam
styczność mogę nazwać wyznawcami teorii dominacji oraz tradycyjnego szkolenia.
Teoria dominacji mówi o tym, że tak jak w wilczym stadzie występuję hierarchia,
tak i wśród psów obserwowane jest takie zjawisko. Stadu przewodzi osobnik Alfa,
natomiast pozostałe osobniki znajdują się na niższych szczeblach hierarchii. W
myśl tej teorii stadem psa jesteśmy my jako jego właściciele, mieszkający z nim
pod jednym dachem. Natomiast ten, kto jest osobnikiem Alfa, decyduje sposób w
jaki pies jest wychowywany, na co mu pozwalamy oraz to z jakimi predyspozycjami
przywódczymi urodził się nasz pies. Teoria dominacji zawiera kilka punktów, które
powinny być przestrzegane w życiu codziennym właścicieli aby nie nadać psu
przywództwa „naszego” stada, a co za tym idzie nadać psu przywilejów jakimi w tym wypadku są ustępowanie w dostępie do jedzenia, najbardziej pożądanego
miejsca czy przechodzeniu przez drzwi. Tak więc właściciel powinien
konsekwentnie egzekwować przewagę nad psem w różnych codziennych sytuacjach.
Nie powinien pozwać psu jeść przy stole, a także właściciel powinien pożywiać
się przed psem. Dodatkowo psu nie wolno zajmować miejsca na kanapach, łóżkach,
sofach, tylko osobnik Alfa może korzystać z takich przywilejów. Ponadto
wchodząc z psem po schodach, ten nigdy nie powinien wyprzedzać swojego
właściciela i czekać na niego na szczycie schodów. Aby pies nie poczuł się
osobnikiem Alfa nie powinno dopuszczać się do zabaw siłowych ze swoim pupilem,
a jeżeli już do tego dojdzie nie wolno pozwolić aby wygrał. Istotnymi tezami
teorii dominacji są również fakty, iż nie powinno pozwalać się psu ciągnąć na smyczy, gdyż to
daje pupilowi poczucie, że prowadzi swoją sforę czyli nas oraz z tych samych
względów pies nigdy nie powinien pierwszy przechodzić przez drzwi. Natomiast szkolenie tradycyjne opierają się na tym, iż aby psa nauczyć posłuszeństwa należy zastosować przymus, zazwyczaj
szarpiąc za smycz bądź narzędzie zadające ból jakimi są kolczatki czy łańcuszki
zaciskowe.Jak te zasady przekładają się na życie i wzajemne relacje człowieka z psem?
Postaram się przytoczyć kilka zdarzeń, sytuacji kiedy byłam świadkiem
zastosowania i konsekwencji zasad wynikających z teorii dominacji oraz
szkolenia tradycyjnego.
Zacznę może od
przypadku, który widziałam na szkoleniu. Często jeżdżę, że swoimi pieskami na
szkolenia, żeby nauczyć się czegoś nowego, poobserwować zachowania psów i oczywiście przyzwyczaić pieski do innych ludzi, psów i sprawdzić ich stopień posłuszeństwa gdy mają
do czynienia z taką ilością bodźców. Pewnego razu na owe szkolenie trafił
bardzo agresywny owczarek niemiecki. Właściciel nie był w stanie nad nim
zapanować, a biedak szczekał i przejawiał agresję wobec każdego napotkanego
psa. Treser od razu uznał, że istnieje jeden sposób załagodzenia zaistniałej
sytuacji. Założył psu kolczatkę, wszystkim pozostałym uczestnikom szkolenia nakazał
skupienie się w jednym miejscu, aby pozostawić przestrzeń dla jego poczynań.
Zaczął chodzić z psem w różnych kierunkach szarpiąc biedne stworzenie tylko,
gdy odchodziło od nogi. Jak później tłumaczył zabieg ten miał służyć odstresowaniu
psa oraz pokazaniu mu kto tu rządzić. Pies nieco przestraszony i zaskoczony
nową „obrożą” i jak podejrzewam faktem, że to nie jego Pan go prowadzi trochę
się uspokoił. Następnie nakazano wszystkim uczestnikom szkolenia wraz z
pupilami stworzyć koła i wprowadzono do środka agresywnego psa. Szkolenie odbywało się tak jak zawsze,
wszystkie psy wykonywały zadane komendy w tym samym czasie, a owczarek cały
czas siedział wewnątrz koła, łypiąc na każdego i dając ostrzegawcze sygnały gdy
ktoś pojawiał się zbyt blisko zwierzęcia. Po godzinie widać było, że owczarek jest
wykończony sytuacją w jakiej się znalazł. Przywykł do otaczających go psów, a treser stwierdził, że
wykonał postępy w swoim zachowaniu, bo przecież każdy zauważył, że przestał
okazywać tak dużą agresję z jaką dołączył do grona ćwiczących psów. Właściciel
był bardzo zadowolony i wdzięczny treserowi z postępów jakich dokonał w tak krótkim czasie jego
piesek. Jednakże z tego co zaobserwowałam jako uczestnik kolejnych szkoleń
owczarek ten nie uczynił żadnych postępów, a jedynie zaczął bać się tresera i
wyraźnie pokazywał to, że nie chcąc wejść na teren szkolenia przy kolejnych
spotkaniach oraz wykazywał agresję w stosunku do tresera gdy ten próbował założyć mu kolczatkę. Uważam, że w tym wypadku
tradycyjny rodzaj szkolenia jakim jest kolczatka i szarpanie spowodowały
jedynie niechęć owczarka, a także jego strach. Według mnie został wprowadzony na teren gdzie jednorazowo
miał do czynienia ze zbyt dużą ilością bodźców, a treser niewłaściwie postąpił
przystępując od razu do działań mających na celu siłowe podporządkowanie psa, zamiast
poświęcić dłuższą chwilę na rozmowę z właścicielem na temat przyczyn takiego
zachowania psa.
Przykłady wychowywania psów
według zasad szkolenia tradycyjnego doskonale mogę odnaleźć również w moim
domu. Posiadam, a raczej posiadamy wraz z rodzicami cztery psy. Pierwszym psem,
który pojawił się w naszym domu był mieszaniec w typie berneńskiego psa
pasterskiego. Przyznaję, że był to zakup zupełnie nieprzemyślany. Działaliśmy
pod wpływem impulsu, w celu wypełnienia pustki po odejściu żyjącej z nami ponad
10 lat suczki owczarka niemieckiego. Suczkę owczarka zakupiliśmy już jako
dorosła więc szczeniaczek był dla nas czymś zupełnie nowym. Oczywiście
rozpoczęliśmy samo dokształcanie w celu jak najlepszego wychowania nowego
członka rodziny. Jednakże od samego początku mieliśmy z nią problemy. Okazało się, że jest psem bardzo
upartym i żywiołowym. Pod wpływem różnych bodźców, zazwyczaj kiedy ją coś nadmiernie
nakręcało, czasami wystarczył nasz trochę inny niż zwykle ton głosu, co
powodowało, że suczka potrafiła atakować nasze dłonie. Początki szkolenia były bardzo
trudne, aż znaleźliśmy tresera, którego metody wówczas wydawały nam się słuszne. Treser
wydawała się osoba doświadczoną i mającą pojęcie o tym jak powinno wyglądać
szkolenie trudnego psa, w końcu zajmował się szkoleniem psów policyjnych. Jak w
wyżej wymienionym przypadku nasza suczka od razu trafiła na kolczatkę, ze
względu na to, że nie można było opanować jej podniecenia gdy ujrzała
otaczające ją psy na szkoleniu, a że jest bardzo podatna na ból (teraz to wiem)
to szybko poddała się poleceniom tresera. My oczywiście jako osoby nie mające
pojęcia o wychowaniu psów byliśmy pod wrażeniem, że tak łatwo i szybko zdołano
opanować popędy naszej suczki, dlatego kontynuowaliśmy zadane przez tresera
szkolenie. Wszystkie spacery suni odbywały się na kolczatce, nauka komend.
Sunia posłusznie wykonywała wszystkie polecenia, a jeśli chodzi o atakowanie
rąk to treser polecił aby w czasie kiedy atakuje łapać ją za grzbiet i
przyciskać do ziemi, bo tak właśnie z młodymi postępuje ich matka. Bardzo długo trwało oduczanie suni łapania za
ręce. Za każdym razem gdy toczyliśmy walkę sunia nie dawała za wygraną, aż z czasem
zaczęła bać się gdy ktoś z domowników wykonywał zbyt szybki ruch, szczególnie w
okolicach jej karku. Wówczas myślałam, że postępuję dobrze, przecież znany,
posiadający powszechnie dobrą opinię treser pomagał nam wychowywać suczkę.
Dzisiaj bogatsza o wychowanie 3 kolejnych psów mogę stwierdzić, że skrzywdziliśmy naszą pierwszą sunię. Mimo,
że była trudnym szczenięciem, zamiast posługując się przemocą należało
spróbować innych metod szkoleniowych. Z dniem kiedy to zrozumiałam kolczatka
zniknęła z jej szyi ale niestety to co jej wyrządziliśmy pozostaje. Z bardzo odważnego psa stała się lękliwa,
zaczęła mieć ograniczone zaufanie w stosunku do ludzi. Powoli próbuję odzyskać
jej zaufanie (bo według mnie przez kolczatkę i szarpanie smyczą zatraciliśmy
je) wprowadzając metody pozytywnego szkolenia, bardzo szybko się uczy i jest
chętna do współpracy, wykonywanie coraz to nowszych komend absorbuje jej ogromną żywiołowość, mimo to dostrzegam ogromne
różnice w jej zachowaniu w porównaniu do pozostałych trzech psów, które
starałam się wychowywać metodami pozytywnego szkolenia. Czasami również
zastanawiam się, czy w jej przypadku nie mieliśmy do czynienia z wrodzoną agresją w końcu
nabyliśmy ją z pseudohodowli, a nasze pozostałe psy pochodzą z, według mnie, całkiem
dobrych, polskich hodowli. Jednakże, przez to jak została przez nas
potraktowania nie wiem czy kiedyś poznam odpowiedź na to pytanie. Obecnie dużo
z nią pracuję, żeby odbudować między nami pozytywną wieź.
Kolejnym przykładem tym razem
teorii dominacji będzie piesek żyjący w domu z moimi znajomymi. Pies, niewielki samiec jack russerll teriera wykazywał
wszystkie z wyżej opisanych przeze mnie postulatów teorii dominacji. Spał gdzie
mu się podobało, ciągnął na spacerach, wychodził pierwszy przez drzwi i zawsze ale to zawsze stawał na
schodach wysoko i czekał aż właściciel dołączy do niego. Właścicielami pieska
było starsze małżeństwo, które często narzekało na nieposłuszeństwo swojego
pupila oraz na jego uciążliwość wyprowadzania z racji, że właściciele mieli
coraz mniej siły, a piesek ciągnął jak szalony, dodatkowo właścicielka skarżyła
się, że malec czasami kłapie na nią zębami lub warczy. Małżeństwo skorzystało z
rady specjalisty, który stwierdził że należy z psa zdjąć przywileje przywódcy
sfory. Szkolenie rozpoczęto od nauki przechodzenia przez drzwi. Właściciel po wykonaniu
wszystkich rytuałów przed wyjściem na spacer, gdy miał już podnieconego psa na
smyczy siłował się z nim aby przejść pierwszy przez drzwi. Pies zupełnie nie
rozumiejąc o co chodzi wyrywał się i szamotał z coraz większą siła. Właściciel
zdecydował się na zmianę obroży, ze zwykłej skórzanej przestawił psa na
łańcuszek zaciskowy. Dzięki temu podczas wychodzenia łatwiej było mu zapanować
nas niesfornym psiakiem. Po wielu próbach udało się mężczyźnie wyegzekwować
jego pierwszeństwo przy przechodzeniu przez drzwi. Kiedy udało im się zapanować
nad jednym z przejawów dominacji postanowili przejść dalej i rozpoczęli pracę
na spacerach oczywiście mają psa cały czas na zaciskowym łańcuszku. Praca
oparta była na tym, iż za każdym razem kiedy pies napinał smycz właściciel
szarpał smycz zaciskając jednocześnie łańcuszek co zmuszało psa do podejścia do
nogi swojego Pana. Z racji tego, iż piesek był pojętym uczniem szybko zrozumiał
co ma robić, aby nie zadawać sobie bólu. W ten sposób udało się właścicielom
zniwelować problemy dotyczące wychodzenia i ciągnięcia na spacerach. Jeżeli
chodzi o leżenie na kanapach, treser nakazał
małżeństwo aby siłą ściągali psa z uprzywilejowanych mebli. Tutaj również
piesek nie przysporzył wielu kłopotów, szybko przestał wskakiwać na meble. Ja natomiast z racji tego, że często bywałam w domu tego małżeństwa
mogłam spokojnie obserwować i spróbować poszukać przyczyn dziwnego zachowania
pieska. Po kilku wizytach zauważyłam, że psu wydawane są różne komendy w tym samym
czasie przez oboje właścicieli. Pies z racji wysyłania mu różnych sygnałów
przez właścicieli nie wykonywał żadnego z zadanych mu poleceń. Małżeństwo
denerwowało się i krzyczało na swojego pupila. Biedy pies chował się pod fotel i wychodził dopiero kiedy
cała zła atmosfera opadała. Długo zastanawiałam się nad tym, czy faktycznie
skoro piesek posiada przywileje osobnika Alfa pełni on taką rolę w tym domu,
szczególnie, że tak łatwo poddawał się nowym porządkom. Jednakże nigdy nie zauważyłam aby przejawiał
agresję czy stresował się w obecności innych psów czy ludzi. Zawsze nowo
przybyłych gości witał z ogromnych entuzjazmem i przynosił im pokazać nowe
zabawki. Natomiast jeżeli chodzi o kłapanie zębami na właścicielkę, to miało to
miejsce tylko w sytuacji kiedy kobieta pokazywała mu tak zwaną „figę” czyli
układała palce dłoni w specyficzny sposób. Z tego co się później dowiedziałam,
to kobieta sama nauczyła psa takiej reakcji kiedy pokazywała mu jedzenie, a następnie dla zabawy chowała je i pokazywała mu owa figę. W ten sposób przez
lata wzmacniała reakcję psa na ten gest, pokazując mu go w każdej sytuacji
kiedy odbierała mu coś podtykając rękę w takim geście pod sam pysk. Jednocześnie
jej głos podczas pokazywania psu gestu stawał się, jakby określili to ludzie,
wredny. Dowiedziałam się również, że
poprzedni pies tych Państwa reagował w taki sam sposób na ten gest. Czasami
zastanawiam się czy w przypadku tego pieska nie wystarczyło aby nauką
posłuszeństwa zajął się tylko jeden z jego opiekunów, ze względu na ogromne
problemy w komunikacji tych dwojga ludzi. To, że udało się zapanować nad
pieskiem, według mnie, nie wynika z tego, iż metody szkolenia tradycyjnego są doskonałym sposobem na ułożenie psa, a ze
względu na to, że psem zajął się jeden z właścicieli i konsekwentnie wprowadzał w życie
założone przez tresera wytyczne. A jeśli chodzi o pozycję tego psa jako
osobnika Alfa, uznałabym, że pies ten radził sobie jak mógł, ponieważ nikt nigdy wcześniej niczego od
niego nie wymagał, a leżenie na kanapach? Cóż, chyba każdemu na niej jest
wygodnie.
Podsumowując opisane przeze mnie
przypadki ukazują w negatywny sposób zasady szkolenia tradycyjnego oraz poddają
wątpliwości teorię dominacji psa. Stały się one dla mnie zauważalne dzięki
pracy Pana Fishera, który w swojej książce opisał bardzo wiele przykładów pracy
nad trudnymi do ułożenia psami. Moja wiedza na temat tych niesamowitych
stworzeń jakimi są psy na tym etapie nauki jest jeszcze bardzo nikła.
Codziennie uczę się o nich czegoś nowego i każdego dnia zaskakują mnie czymś
nowym. Napisana dzisiaj przeze mnie praca może wydawać mi się jak najbardziej
słuszna, jednakże za miesiąc gdy przeczytam kilka kolejnych książek, a także będę bogatsza o
kolejne doświadczenia z pracą z psami, może okazać się, że zmienię poglądy
odnośnie teorii dominacji. Jednakże, z racji doświadczeń dotyczących szkolenia
tradycyjnego moje zdanie pozostanie niezmienionym, już nigdy nie pozwolę, alby
któreś z moich zwierząt trafiło na kolczatkę i było szarpane.
A jakie jest Wasze zdanie??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz